Jak wiesz pracuję nad sprawami dotyczącymi służebności przede wszystkim dla przedsiębiorców przesyłowych, z reguły jednak nie zajmuję się słupami energetycznymi.
To z jednej strony mnie cieszy, bo ilość roszczeń jest naprawdę duża, z drugiej zaś czasem zazdroszczę prawnikom zakładów energetycznych, bo im najprościej jest bronić się wykorzystując zasiedzenie służebności przesyłu.
Bronić się najprościej, nie znaczy wcale, że łatwo – trzeba sporo udokumentować, w tym w zakresie daty i podstawy prawnej wybudowania urządzeń, przeniesienia posiadania służebności przesyłu czy dobrej wiary.
Na marginesie, zasiedzenie służebności przesyłu w dobrej wierze – wbrew opinii Świętej Pamięci Gerarda Bieńka – jest jak najbardziej możliwe.
Ale nie o prawnikach chciałem napisać, a o jednej z kluczowych dla zasiedzenia kwestii, jaką jest widoczny charakter urządzeń przesyłowych. Jeżeli myślisz, że brak rurociągu biegnącego po powierzchni Twojej nieruchomości chroni Cię przed zasiedzeniem służebności, jesteś w błędzie, nie spodziewasz się nawet w jak wielkim.
Sąd Najwyższy, który swoimi orzeczeniami precyzuje lub uzupełnia treść przepisów kodeksowych, kilkakrotnie wypowiadał się o tym, jakie urządzenie może być uznane za widoczne i – co ciekawe – czy musi się znajdować na nieruchomości, której dotyczy zarzut zasiedzenia.
Pierwsze orzeczenia dotyczyły linii energetycznych, które przebiegały nad nieruchomością, na której jednak nie były posadowione żadne słupy; kolejne rur kanalizacyjnych umieszczonych w gruncie wraz z osadnikiem, który wystawał nad powierzchnię. W obu przypadkach przedsiębiorcy przesyłowi wygrali sprawy o zasiedzenie.
Sąd Najwyższy poszedł jednak dalej stwierdzając, że widoczna część urządzenia może być zlokalizowana nawet na innej nieruchomości, byle tylko właściciel obserwując je mógł zorientować się, że następuje ograniczenie jego prawa własności.
Znane są mi i dalej idące poglądy prawników, którzy twierdzą, że wystarczy urządzenie nanieść np. na mapę zasadniczą, skoro zaś właściciel ma do niej dostęp, należy przyjąć, że o urządzeniu wiedział i akceptował fakt korzystania z jego nieruchomości.
Ja tak nie uważam, ale z chęcią dowiem się, co Ty o tym sądzisz.
Kluczowy jest zatem stan wiedzy właściciela, urządzenia mają być dla niego jedynie ostrzeżeniem, bodźcem który powinien wywołać skutek w postaci refleksji „Co te urządzenia robią na mojej działce”.
Sąd Najwyższy nie docenia jednak dobrych chęci, dla zapobieżenia zasiedzeniu trzeba podjąć konkretne czynności. Jakie? O tym napiszę następnym razem, tymczasem zajrzyj do Bazy wiedzy, gdzie zamieściłem orzeczenia, o których dziś wspominałem.