Niby zła, a jednak dobra

Kwestia dobrej wiary posiadacza służebności gruntowej powraca w kolejnych orzeczeniach Sądu Najwyższego, czasami w zaskakujący sposób.

Najświeższe orzeczenie w tym przedmiocie zostało wydane w sprawie IV CSK 606/11. Sprawa dotyczy zasiedzenia służebności gruntowej dla urządzeń wybudowanych pierwotnie na nieruchomościach Skarbu Państwa.

Sąd rejonowy zasadnie przyjął, że w okresie do kiedy własność przysługiwała Skarbowi Państwa w okresie przed 1 lutym 1989 r., bieg terminu nie mógł się rozpocząć, bo nie można zasiadywać służebności na własnym gruncie. Odnośnie wiary posiadacza ustalił złą, wskazując, iż właściwym momentem dla oceny była sprzedaż nieruchomości przez Skarb Państwa, nie zaś chwila budowy urządzeń.

Sąd Okręgowy zważył odmiennie, wywodząc z legalności inwestycji przez Skarb Państwa na własnym gruncie dobrą wiarę.

Sąd Najwyższy podzielił co do zasady pogląd sądu pierwszej instancji, wypowiadając jednocześnie ciekawe, jednak dość ryzykowne zdanie, że w szczególnych okolicznościach posiadacz w złe wierze powinien być traktowany na równi z posiadaczem w dobrej wierze.

W mojej ocenie to pogląd zbyt daleko idący, co gorsze wprowadzający dalsze kryteria ocenne do konstrukcji, która z natury nie jest podatna na obiektywną weryfikację.

W omawianej sprawie jako szczególne okoliczności Sąd Najwyższy przyjął zaspokajanie zbiorowych potrzeb ludności oraz długoletnie milczenie właścicieli nieruchomości.

Czy to na pewno wyjątkowe okoliczności? Ja uważam, że wręcz typowe.

Nie zostaną przez właścicieli nieruchomości dobrze odebrane także dalsze uwagi odnośnie powinności badania dobrej wiary wyłącznie jako subiektywnego przekonania przedsiębiorcy, bez konieczności oparcia ich na obiektywnych przesłankach.

Moim zdaniem właściwy jest pogląd nawiązujący do obiektywnych, konkretnych zdarzeń, jak bowiem inaczej prawidłowo rozstrzygnąć o niedbalstwie przedsiębiorcy polegającym na powinności zdawania sobie sprawy z obowiązku zapłaty.

Warto jeszcze wspomnieć o braku związania sądu wnioskiem w całości i powinności samodzielnego ustalenia przez sąd, kto zasiedział służebność, kiedy nastąpiło zasiedzenie służebności i o jakiej treści. Nie dotyczy to jednak orzeczenia o innym prawie – jeżeli  wniosek dotyczył służebności gruntowej, sąd nie może stwierdzić zasiedzenia służebności przesyłu.

Piotr Zamroch

Specjalizuję się w prawnych aspektach budowy, konserwacji i remontów urządzeń przesyłowych każdego rodzaju, na etapach ich prawnej lokalizacji, pozyskiwania praw do nieruchomości w trybie dobrowolnym i przymusowym oraz określania wartości wynagrodzeń i odszkodowań związanych z ograniczeniem prawa własności.

Podobne artykuły

Komentarz do tego wpisu post

  1. Katarzyna pisze:

    Coraz bardziej cieszę się, że moja sprawa już jest w sądzie i pewno niedługo się rozstrzygnie – przynajmniej w pierwszej instancji. Dzięki temu jest szansa, ze te próby rozciągnięcia domniemania dobrej woli na wszystko co robiły przedsiębiorstwa państwowe mnie już, mam nadzieję, nie dotkną.
    Ale wszystkim innym zainteresowanym radziłabym szybko kończyć korespondencyjne wymiany uprzejmości z firmami przesyłowymi i jak najprędzej wchodzić na drogę sądową. Po pierwsze dlatego, ze tylko w ten sposób można przerwać bieg zasiedzenia.
    Po drugie, jeśli orzecznictwo pójdzie w kierunku opisywanym wyżej, to za jakiś czas może się okazać że wszelka infrastruktura przesyłowa została wybudowana w dobrej wierze co praktycznie uniemożliwi dochodzenie wynagrodzenia za służebność przesyłu bo zasiedzenie będzie z automatu zasądzane dla wszystkich instalacji wybudowanych przed rokiem 1992…

    • Piotr Zamroch pisze:

      Pani Katarzyno,
      chyba nie będzie tak źle. Pierwszy raz spotkałem taki mechanizm zrównania złej wiary z dobrą z uwagi na „szczególne” okoliczności. Z drugiej strony przesłanka widoczności urządzeń jest interpretowana zupełnie w oderwaniu od brzmienia ustawy… Chciałem napisać, że orzeczenie jest szkodliwe, bo umacnia wizerunek Sądu Najwyższego jako adwokata przedsiębiorstw przesyłowych – słyszę to baaardzo często. Ostatecznie się rozmyśliłem, jednak uważam, że tak nie powinien być odbierany najważniejszy sąd w kraju.

  2. Katarzyna pisze:

    Przypuszczam, że Panu jako prawnikowi może nie wypadać tak napisać o Sądzie, było nie było, Najwyższym… Nie dziwi mnie więc, że się Pan wycofał:) No ale ja prawnikiem nie jestem, więc potwierdzam: Sąd Najwyższy jest przez właścicieli nieruchomości obciążonych infrastrukturą przesyłową odbierany jako rzecznik interesów firm przesyłowych (padają też brzydsze słowa, których tu nie przytoczę…). Niestety, to już staje się prawidłowością, że wszelkie prawne wątpliwości są przez Sąd Najwyższy rozwiązywane na niekorzyść właścicieli gruntów, stopniowo zamykając im wszelkie ścieżki prowadzące do zrekompensowania poniesionej straty.
    Podobnie jak Pan uważam, że to bardzo niewłaściwe i wręcz niebezpieczne z perspektywy zaufania obywatela do struktur państwa.
    Może przy okazji opowiem coś o innej mojej sprawie. Oprócz gruntu z linią elektryczną mam też dużą działkę udekorowaną biegnącym w poprzek gazociągiem. Rozmawiałam o niej lata temu z prawnikiem, który uspokajał mnie mówiąc, że:
    P0 pierwsze takiej służebności nie można zasiedzieć gdyż brak nieruchomości władnącej. Było to ok. roku 2000 – parę lat później okazało się, że zdaniem SN jednak obejdzie się bez władnącej i zasiedzieć można (w międzyczasie minęło wymagane przepisami 30 lat potrzebne gazociągom do zasiedzenia…). To tyle w temacie zaufania obywatela do stałości reguł prawnych.
    Po drugie, gazociąg jest pod ziemią więc nie spełnia warunku urządzenia widocznego. Dziś już wiadomo, że zdaniem SN to co niewidoczne może jednak być uznane za widoczne.
    Po trzecie, zawsze będzie można zażądać wykupu nieruchomości (działka jest budowlana, w całości wyłączona z zabudowy z racji gazociągu). I z tym SN sobie poradził uznając, że obowiązuje 10-letni termin przedawnienia takich roszczeń.
    Na tym skończyły mi się możliwości dochodzenia słusznego odszkodowania więc postanowiłam pogodzić się ze stratą.
    Ale swoje na temat panów i pań z Sądu Najwyższego myślę…

    • Piotr Zamroch pisze:

      Pani przypadek jest doskonałym przykładem sprzeczności z Konstytucją wykładni przepisu art. 285 K.c. przez Sąd Najwyższy. Staram się na ten problem patrzeć obiektywnie i ta sprawa naprawdę mnie oburza. Prawo i postępowanie sądowe to pewnego rodzaju gra, której reguły muszą być jasne i przewidywalne. A Sąd Najwyższy zmienił zasady i rozciągnął to na zdarzenia z przeszłości – możemy to uzasadniać prawnie, jednak w kontekście społecznym i czysto ludzkim takie zachowanie zawsze zostanie ocenione negatywie. To po prostu pogwałcenie reguł gry.

  3. Kontrowersyjne orzeczenie. Pojęcie „usprawiedliwionego błędnego przekonania” w niektórych przypadkach jest już dość niejasne i nie prowadzi do pewności sytuacji prawnej. Uzależnienie skutków dobrej czy złej wiary od „szczególnych okoliczności” nie ma oparcia w przepisach i w istocie prowadzi do orzekania według trudnych do zrekonstruowania zasad.

    • Piotr Zamroch pisze:

      To prawda, Sąd Najwyższy trochę tu już przesadził z liberalnym podejściem do dobrej wiary. Co do oparcia w przepisach, to jeszcze kilka innych rzeczy by się znalazło 🙂

  4. Marcin pisze:

    Panie Piotrze, a jakby się Pan odniósł do liczenia początkowego biegu terminu zasiedzenia służebności gruntowej odpowiadającej swoją treścią służebności przesyłu w sytuacji, gdy przedsiębiorstwo energetyczne posiada protokół odbioru i przekazania linii energetycznej do eksploatacji z końca lat 70-tych r. i z tą datą wnosi o rozpoczęcie liczenia terminu, ale decyzja o wywłaszczeniu nieruchomości i odszkodowaniu na podstawie której wywłaszczono grunty pod zakład energetyczny (w tym wypadku nieruchomość władnącą) została wydana na początku lat 80-tych. Jaką datę należałoby uznać za właściwą?
    I w związku z tym, czy można być posiadaczem służebności nie będąc przez cały okres potrzebny do zasiedzenia właścicielem nieruchomości władnącej, ale posiadana służebność służyła temu samemu przedsiębiorstwu?
    Wydaje mi się, że sytuacja taka mogła się zdarzyć w przypadku wybudowania linii i użytkowania jej przez ZE, a dopiero po kilku latach linia została podpięta pod nową siedzibę tego samego ZE ale na nowych nieruchomościach.

    • Piotr Zamroch pisze:

      Panie Marcinie,
      datą rozpoczynającą zasiedzenie jest uruchomienie linii, faktyczne rozpoczęcie przesyłu – przekazanie do eksploatacji w zasadzie tego dowodzi. Jeżeli ZE nie posiadał prawa do gruntu, wówczas rozpoczął posiadanie w złej wierze – proszę jednak sprawdzić, czy po budowie nie została czasami wydana decyzja o odszkodowaniu w związku z wcześniejszą decyzją wywłaszczeniową (te dwie decyzji były wydawane odrębnie na podstawie art. 35 i 36 ustawy wywłaszczeniowej z 1958 r).
      To przesył i eksploatacja linii świadczy o rozpoczęciu posiadania służebności gruntowej o treści przesyłu. Zwracam Panu uwagę, że obecnie SN opowiada się za koncepcją przedsiębiorstwa władnącego, a nie nieruchomości władnącej.
      Z Pańskiego postu wynika, że Pan jako nieruchomość władnącą traktuje tą, na której są wybudowane urządzenia – to nie jest nieruchomość władnąca, ale obciążona. Nieruchomością władnącą teoretycznie można nazwać nieruchomość wchodzącą w skład przedsiębiorstwa funkcjonalnie powiązaną siecią z nieruchomością obciążoną. To jednak mocno sztuczna koncepcja, stąd się wzięło przedsiębiorstwo włądnące – mniej sztuczne, ale sprzeczne z dosłownym brzmieniem przepisów 🙂

  5. Marcin pisze:

    Pisząc nieruchomość „władnąca” miałem na myśli nieruchomość, której właścicielem jest ZE i na której znajduje się przedsiębiorstwo ZE, odszkodowanie nie ma dla mnie znaczenia ponieważ to nie na moich gruntach powstał ZE – to jest raczej problem wywłaszczonych właścicieli.
    Dla mnie ma to znaczenie takie, że linia na mojej nieruchomości zgodnie z protokołem oddania do eksploatacji wybudowana została wcześniej niż ZE nabył przez wywłaszczenie nieruchomość władnącą, a więc tą na której ma przedsiębiorstwo i na którą wskazuje we wniosku o zasiedzenie.
    Wydaje mi się to dziwne jak może być liczony termin zasiedzenia linii od momentu rozpoczęcia jej ekspoatacji na rzecz nieruchomości władnącej, skoro taka nieruchomość pojawiła się de facto po oddaniu linii do eksplolatacji. Czy ten termin nie powinien być liczony od nabycia nieruchomości władnącej przez ZE? Rozumiem, że pojawia się koncepcja przedsiębiorstwa władnącego, ale czy takie przedsiębiorstwo nie musi być właścicielem nieruchomości władnącej jak Pan ją zdefiniował: nieruchomość wchodzącą w skład przedsiębiorstwa funkcjonalnie powiązaną siecią z nieruchomością obciążoną?

    Natomiast pogląd, że przy zasiedzeniu służebności liczy się data przekazania do eksploatacji trwałych i widocznych urządzeń, a nie moment ich wybudowania jest dla mnie jasny. To, że nieruchomość władnąca nie musi być nieruchomością sąsiadująca z nieruchomością obciążoną również akceptuję, ale czy w ogóle nie musi być nieruchomości władnącej?
    Myślałem, że nieruchomość władnąca musi istnieć, należeć do majątku przedsiębiorstwa, być powiązana siecią z nieruchomością obciążoną, a służebność obciążająca powinna być niezbędna lub co najmniej korzystna do prawidłowej pracy tego przedsiębiorstwa.

    • Piotr Zamroch pisze:

      Panie Marcinie,
      dla Pańskiego przypadku kluczowa jest koncepcja przedsiębiorstwa władnącego, która dominuje w orzecznictwie Sądu Najwyższego od 3 lat (w Bazie wiedzy znajdzie Pan uchwałę III CZP 89/08 i orzeczenie w sprawie II CSK 389/08). W takim ujęciu nie ma znaczenia nabycie poszczególnej nieruchomości – służebność jest związana z prawem do przedsiębiorstwa. Gdyby przyjąć koncepcję nieruchomości władnącej, to ma Pan rację – do czasu jej nabycia przedsiębiorca przesyłowy nie mógłby rozpocząć zasiedzenia służebności, bo brakuje relacji między dwoma nieruchomościami.

  6. Marcin pisze:

    Materia jest dość skomplikowana więc nie jest łatwo ją w prosty sposób wyrazić 🙂

  7. Marek Mazur pisze:

    Jaką linie obrony przyjąć, w przypadku gdy przedsiębiorstwo przesyłowe w odpowiedzi na pozew do sądu powołuje się na Postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 05.07.2012r. IV CSK 606/11 i twierdzi, że nabyło służebność przez zasiedzenie po upływie 20 lat w dniu 01.02.2009 :
    – powołując się na kserokopię protokołu odbioru technicznego linii z 13.08.1987 roku,
    – ksero historii następstwa prawnego uczestnika postępowania.
    Ustaliłem, że linia nie jest uwidoczniona na mapie sytuacyjno-wysokościowej w Starostwie, gdyż taka nigdy nie została sporządzona, ponadto mimo poszukiwań nie odnalazłem decyzji o pozwoleniu na budowę linii. W pozwie powołałem się na – wyroku z dnia 25 listopada 2008 r. Sąd Najwyższy II CSK 346/08 oraz wyrok Sądu Najwyższego – Izba Cywila z dnia 9 grudnia 2009 r.; IV CSK 291/2009.

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *